- przez Agnieszka KzMP
O kosmetykach, które świetnie się u mnie sprawdzają, tzw. „ulubieńcach” ostatni raz na blogu pisałam w styczniu… więc najwyższa pora aby podzielić się Wami informacją na temat kosmetyków, po które sięgam najczęściej. Ja bardzo lubię czytać tego typu wpisy na innych blogach (bo zawsze coś mi wpadnie w oko), więc postanawiam publikować je na moim blogu co miesiąc. Zastanawiałam się czy powinnam wybrać trzy kosmetyki, czy może pięć, i właściwie to nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji, bo chciałabym aby pojawiały się tutaj kosmetyki tylko takie, które z czystym sumieniem mogę polecić. Nie zakładam również, że co miesiąc będę pisała o tych samych, więc moje doświadczenia same zweryfikują plany i być może w przyszłym miesiącu pojawi się wpis z trzema. W każdym razie, nie planuję polecać więcej niż pięciu kosmetyków. Co zatem dostarczało mi przyjemności pielęgnacyjnych w czerwcu?
Na początek kosmetyk, który znam już od ponad roku i miał tylko krótką wzmiankę na blogu kiedy poruszałam temat naturalnej pielęgnacji „Made in Poland” —> tutaj [klik]. Kosmetykiem tym jest regenerujące masło do skórek i paznokci Organique. Masło pochodzi z linii Dermo Expert Regeneracja i skomponowane jest z odżywczych naturalnych olei, maseł i ekstraktów roślinnych tj. masło shea, olej awokado, olej makadamia, olejek cytrynowy, wosk candelilla, ekstrakt ze skrzypu i nagietka. Nie zawiera wody, jako bazy użyto oleju słonecznikowego. Początkowo używałam go do nawilżania i pielęgnacji skórek wokół paznokcia, ale kiedy zdjęłam hybrydy (po 2-3 miesiącach moje paznokcie odpoczywają od nich) okazało się, że to niepozorne małe masełko jest zdecydowanie lepszym produktem regeneracyjnym płytkę paznokciową niż niejedna odżywka, którą stosowałam w przerwach od hybryd. Te z Was, które po jakimś czasie zdejmują manicure hybrydowy zapewne w dniu jego usunięcia czują się „dziwnie” – tak, jakby paznokcie były „nagie”. Znacie to uczucie? Kilkukrotna aplikacja tego masła w ciągu jednego dnia niweluje to uczucie a już po trzech dniach paznokcie wyglądają niebo lepiej.
Producent zaleca aplikację dwa razy dziennie wcierając w płytkę paznokcia i otaczające je skórki, w przypadku bardzo zniszczonej płytki można stosować wielokrotnie w ciągu dnia. Systematyczna stosowanie masła zapobiega przesuszeniu paznokci, poprawia ich elastyczność, regeneruje i odżywia a skórki zmiękcza i wygładza – nie odrastają już tak twarde. Masło kosztuje niecałe 20 zł a w porównaniu z kosztem odżywek, które stosowałam wcześniej za kilkadziesiąt złotych sprawuje się zdecydowanie lepiej. I jest bardzo wydajne.
Producent zaleca aplikację dwa razy dziennie wcierając w płytkę paznokcia i otaczające je skórki, w przypadku bardzo zniszczonej płytki można stosować wielokrotnie w ciągu dnia. Systematyczna stosowanie masła zapobiega przesuszeniu paznokci, poprawia ich elastyczność, regeneruje i odżywia a skórki zmiękcza i wygładza – nie odrastają już tak twarde. Masło kosztuje niecałe 20 zł a w porównaniu z kosztem odżywek, które stosowałam wcześniej za kilkadziesiąt złotych sprawuje się zdecydowanie lepiej. I jest bardzo wydajne.
Tonik do twarzy – nie potrafię już zliczyć ile rodzajów miałam, z różnych półek cenowych. Ale na placach u jednej ręki zliczę te, które wywarły na mnie bardzo dobre wrażenie – nie tylko pierwsze. Z pewnością do tej piątki mogę zaliczyć wodę odświeżająco-tonizującą AHAVA Mineral Toning Water. Kupiłam ją zupełnie przypadkiem w Super Pharm, bo kosmetyków tej marki zupełnie nie znałam i akurat tego dnia były w promocji – koszt ok. 60zł, regularnych cen nie pamiętam. Bazę produktu stanowi kompozycja minerałów AHAVA pozyskiwanych z wód Morza Martwego, a formuła dodatkowo wzbogacona została w ekstrakty roślinne posiadające właściwości łagodzące, w składzie m.in. ekstrakt z ogórka, wyciąg z klonu srebrzystego, ekstrakt z owoców pomarańczy, cytryny, ekstrakt z trzciny cukrowej czy wyciąg z kwiatów róży stulistnej.
Łatwo się domyślić, że mamy do czynienia z morskim świeżym zapachem – idealnym na upały – który nie jako jedyny przemawia do mnie za tym kosmetykiem. Jego użycie dodaje skórze świeżości, nawilża ją i nadaje jej elastyczność. I o ile w odbiorze to konsystencja zwykłej przeźroczystej wody, to na skórze wyczuwalny jest woal subtelnego nawilżenia. Idealna przed aplikacją serum lub kremu. Testowana alergologicznie, odpowiednia dla skóry wrażliwej, nie zawiera parabenów, SLS/SLES. Chcę więcej kosmetyków AHAVA!
W czerwcu za codzienne nawilżenie mojego ciała odpowiadał nie kto inny jak balsam-nektar do ciała Dr Irena Eris z nowej serii kosmetyków SPA RESORT FIJI. Uwielbiam za lekką nie obciążającą konsystencję, uwielbiam za ujmujący moje zmysły morski egzotyczny zapach, uwielbiam za nawilżenie ciała. I to właściwie wszystko – więcej w tym wpisie —> [klik]. Łatwy w użyciu, bardzo dobrze stapia się ze skórą i kusi zapachem. Codziennie wieczorem nie mogę się doczekać kiedy go użyję. Gorąco polecam!
Skoro przyszło lato to trzeba nadać skórze trochę słonecznego kolorytu – przynajmniej ja tak mam. Z przyjemnością sięgam po samoopalacze, ale doświadczenie często weryfikuje moje oczekiwania w tym zakresie i kiedy byłam już niemalże przekonana, że jeśli samoopalacz to tylko z wyższej półki cenowej, to pojawił się on, a właściwie ona – bo to dwufazowa mgiełka samoopalająca, tegoroczna nowość marki LIRENE. Dziewczyny, to jest fantastyczny samoopalacz! Producent obiecuje opaleniznę bez smug i tak faktycznie jest! Przed użyciem jak przystało na formułę dwufazową wstrząsamy butelką aby fazy się ze sobą połączyły i aplikujemy na skórę. Mgiełka jest bardzo delikatna i subtelnie osiada na skórze, wystarczy kilka ruchów dłonią aby ją równomiernie rozprowadzić, a w efekcie już po jednaj aplikacji skóra pokryta muśnięciem słońca, efekt delikatny ale zdecydowanie widoczny. Żadnych plam i smug – oczywiście przed aplikacją peeling skóry.
Podoba mi się również to, że ta niepozorna mgiełka świetnie nawilża skórę, podczas aplikacji pięknie i subtelnie pachnie (wg mnie kwiatowo) a zapach ten dość długo się na skórze utrzymuje. Wyczulona już na specyficzny zapach samoopalaczy uwalniający się po kilku godzinach od aplikacji stwierdzam, że w tym wypadku też występuje ale w wersji bardzo, bardzo „soft” – prawie niewyczuwalny. Producent zaleca dwukrotną aplikację w przeciągu tygodnia i dla mnie taka częstotliwość jest idealna do utrzymania pożądanego efektu. To nie jest pomarańczowa opalenizna, tylko w pięknym złocistym kolorze. W składzie m.in. olej z karotki i ekstrakt z bursztynu. Biorąc pod uwagę cenę tego produktu, ok. 20zł, to przewyższa on swoim działaniem i finalnym efektem niejeden samoopalacz z wyższej półki.
Produktem zamykającym dzisiejszą piątkę będzie zapach – mgiełka BIOTHERM Eau Fraiche. Uwielbiam w ciepłe miesiące! Ten zapach to owocowo-kwiatowy powiew świeżości – mój zmysł powonienia wyczuwa w nim zapach świeżo skoszonej trawy w połączeniu z jaśminem i gruszką. Bardzo świeży, bardzo pozytywny, sięgam po niego od wiosny kiedy wybucha zieleń aż po jesień, kiedy przerzucam się na cieplejsze zapachy. Ilekroć zastanawiam się jakiego zapachu użyć w upalny dzień, to stawiam właśnie na Eau Faiche. Jak przystało na mgiełkę to doceniam trwałość – u mnie ponad cztery godziny, na ubraniach zdecydowanie dłużej. To jeden z „moich zapachów”, do których wracam.
Tak przedstawia się moja kosmetyczna piątka czerwca 2017. Znacie te kosmetyki? Zdradźcie swoje hity!
Pozdrawiam, Aga 🙂