Kosmetyczne HITY 2016 roku | Pielęgnacja

Kosmetyczne HITY 2016 roku | Pielęgnacja
Pożegnaliśmy kolejny rok – 2016 przeszedł do historii. Nie był to dla mnie łatwy rok (szczególnie druga połowa), więc w pewnej mierze dobrze, że się już skończył. W nowy wchodzę pełna optymizmu i wiary, że wszystko będzie dobrze. Musi być! A tymczasem podsumowuję miniony czas pod kątem kosmetycznym, zapraszam zatem na przegląd moich odkryć ubiegłego roku.
ulubieńcy

Pod kątem kosmetycznym to był dobry rok, nawet bardzo dobry. Znalazłam wiele kosmetyków, które z dumą prezentowały się na mojej półce, nie tylko świetnie pielęgnowały ale również umilały czas, cieszyły oczy i niejednokrotnie koiły zmysły. Kiedy przygotowywałam się do tego wpisu, zebrałam taką ilość kosmetyków, że sama lekko „przysiadłam”. Selekcja była duża, a to co prezentuję w tym wpisie to produkty, pod którymi podpisuję się obiema rękami (jestem leworęczna, ale prawą jak trzeba, to też daję radę 😉).

 

Clinique

CLINIQUE Rinse-Off Foaming Cleanser Mousse to kremowa pianka do oczyszczania skóry twarzy kierowana do skóry mieszanej, zarówno w kierunku suchej jak i tłustej, więc właściwie każdy rodzaj skóry powinien skorzystać z jej właściwości. Skutecznie usuwa pozostałości po makijażu i zanieczyszczenia skóry, obchodząc się tym samym z nią bardzo delikatnie. Jest to tak delikatny produkt w dotyku i w odbiorze, że ściągnięcie czy przesuszenie nie ma miejsca. Z opakowania wydobywa się jedwabisty krem, na skórze przybiera postać delikatnie pieniącego się musu, bardzo łatwo się spłukuje a przyjemny zapach odświeża. Świetny produkt!

 

Origins

Rok 2016 zdecydowanie należał do maseczek, więc w tym zestawieniu jest ich kilka. Original Skin Retexturizing Mask with Rose Clay marki Origins to produkt typu 2w1, który oczyszcza i regeneruje skórę. Dzięki śródziemnomorskiej różanej glince, występującej już początkowym składzie oraz kanadyjskiej wierzbownicy i złuszczającym mikrocząsteczkom jojoby, delikatnie acz głęboko oczyszcza skórę i wyrównuje jej strukturę. Maska o lekko różowym zabarwieniu i delikatnym różanym zapachu jak przystało na produkt oparty na glince zastyga na skórze, po zwilżeniu maski wykonuję dłońmi masaż twarzy kolistymi i delikatnymi ruchami i dopiero wówczas zmywam ją całkowicie. W formule maski wyczuwalne są drobiny, które są bardzo pomocne i zastępują peeling skóry. Oczyszcza i regeneruje, po użyciu nie występują zaczerwienienia czy podrażnienia. I jest bardzo wydajna!

The Body Shop

W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć wegańskich maseczek The Body Shop. Są rewelacyjne! Mimo, że mam tylko dwie z pięciu dostępnych to śmiem przypuszczać, że zapewne wszystkie są tak dobre jakościowo jak oczyszczająca z węglem bambusowym oraz nawilżająca z brytyjską różą. Obydwie maski, choć różne w działaniu zaskakują formułą i wspaniałym zapachem. Różana pachnie obłędnie niczym esencja róży, nie tylko świetnie nawilża ale również wygładza i koi skórę. Z kolei oczyszczająca detoksykuje, usuwa zanieczyszczenia a zapachem mocno odświeża. Wersja różana w formule skrywa płatki róży, a oczyszczająca zieloną herbatę. Przepadłam!

SKIN79

Niekwestionowanym ulubieńcem jest również oczyszczająca maseczka SKIN79 Pore Designing Minimizing, która nie tylko oczyszcza skórę ale również złuszcza martwe komórki naskórka. Koreańska pielęgnacja jest aktualnie „na topie”, na mojej półce jest kilka kosmetyków „Made in Korea”, ale to zdecydowanie ta maska wyszła na prowadzenie. W formule maski zawiera się kwas węglowy i masa roślinnych ekstraktów, kierowana jest do każdego rodzaju skóry, ale według mnie najbardziej skorzysta mieszana i tłusta z tendencją do samoistnych zanieczyszczeń – doskonale oczyszcza pory skóry! Kiedy pierwszy raz ją otworzyłam byłam trochę … hmm, zaskoczona (!) ponieważ wyglądem przypomina rosnące drożdże. Wraz z kolejną aplikacją rośnie i rośnie… i wydawać by się mogło, że nigdy się nie skończy. Kończy się – zostało mi (szacuję) na dwa zastosowania. 
W ubiegłym miesiącu jeden ze sklepów internetowych informował na Instagramie, że zostaje wycofana, producent zaprzestaje jej produkcji 🙁 Szkoda – według mnie jest świetna, więc umieszczam ją na blogu w zacnym miejscu, ponieważ w 100% na to zasługuje.

Yonelle

Serię maseczek 2016 roku zamyka Progresywna Nanomaska Yonelle, która kierowana jest do skóry dojrzałej. Kosmetyk z kwasami o stężeniu 4% do stosowania na 15-20 minut lub na całą noc. W obydwu przypadkach sprawdza się na mojej skórze doskonale, choć przyznaję, że częściej aplikuję ją na całą noc. Formuła oparta na nanodyskach z aktywnymi peptydami i witaminą C, kwas fitowy, glikolowy, enzymy z dyni i ekstrakt z Algi Śnieżnej to połączenie rewitalizujące zmęczoną skórę ale to, co dla mnie najbardziej istotne maska zmniejsza widoczność porów. Po użyciu skóra jest gładka, bardziej elastyczna i miękka w dotyku. I to kolejna maska, która w tej chwili jest niedostępna w sklepie internetowym producenta – mam nadzieję, że to chwilowe działanie.

Eau Thermale Avene

W ubiegłym poznałam kilka dermokosmetyków Eau Thermale Avene, a emulsja na dzień z serii PhysioLift okazała się dla mnie strzałem w 10! To lekki produkt, który szybko się wchłania i wygładza skórę, pozostawia ją elastyczną, miękką i zmatowioną. W sezonie zimowym stawiam na bogatsze konsystencje kremów do twarzy, ale przez zdecydowanie większą część roku sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Seria PhysioLift to produkty o działaniu anti-age, chronią skórę przed wolnymi rodnikami, zawarte w produktach cząsteczki perłowe poprawiają koloryt skóry i optycznie spłycają zmarszczki. Idealna pod makijaż!

Sensilis

W pielęgnacji twarzy na noc bardzo pozytywne wrażenie wywarł na mnie Supreme Midnight regenerujący krem z kawiorem do codziennej pielęgnacji na noc Sensilis. Lista składników aktywnych kremu jest długa, od tytułowego ekstraktu z kawioru, poprzez m.in. peptydy, proteiny ryżowe, kwas hialuronowy, lecytyna, witamina E oraz działający na trzech poziomach aktywator longlife cell aktywujący gen długowieczności. W praktyce krem, a właściwie produkt o żelowo-olejowej teksturze koi, nawilża i regeneruje skórę podczas snu nie obciążając i nie przetłuszczając jej. Bardzo delikatny i lekki w odbiorze, posiada bardzo przyjemny pudrowo-kwiatowy zapach. O poranku skóra w świetnej kondycji.

Sesderma

Najlepsze serum ubiegłego roku? Liposomowe serum C-VIT Sesderma. Od kilku lat regularnie stawiam na witaminę C, najczęściej w formie serum na noc. Liposomowe serum C-VIT jest produktem zalecanym w pielęgnacji wszystkich rodzajów skóry, w tym skóry naczyniowej, z trądzikiem lub trądzikiem różowatym, bardzo dobrze współpracuje ze skórą mieszaną z tendencją do niedoskonałości. Oprócz stabilizowanej witaminy C oraz kompleksu Antiox, w formule serum znajdziemy m.in. kwas hialuronowy i wyciąg z morwy. Przy regularnym stosowaniu (codziennie wieczorem, choć producent sugeruje aplikację dwa razy dziennie) skóra jest w bardzo dobrej kondycji, jest świetnie
nawilżona, wygładzona, jej koloryt ujednolicony i nie wygląda na
zmęczoną. Co prawda nie występują na mojej skórze plamy pigmentacyjne, ale z lekkimi przebarwieniami na czole po lecie świetnie sobie poradziło, pozytywnie wpływa również na napięcie i elastyczność skóry. Skuteczne, a przy tym delikatne, może być stosowane również pod oczy. Orzeźwiający pomarańczowy zapach dopełnia całości! 
Dr Irena Eris

Bestsellerem ubiegłego roku jest dla mnie Tonujący Krem Antyrodnikowy SPF 50+ Dr Irena Eris z serii Face Zone. Połączenie zaawansowanej pielęgnacji z doskonałymi właściwościami korygującymi koloryt skóry oraz bardzo wysoką ochroną przed promieniowaniem słonecznym i szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Lekka formuła kremu, zawierająca adoptujące się do skóry delikatne pigmenty wyrównuje koloryt, zapewniając efekt pełnej blasku i naturalnego wyglądu skóry – krem zachowuje się jak krem BB. Świetne rozwiązanie dla kobiet poszukujących szybkiego i kompleksowego rozwiązania przy porannym makijażu, jeśli nie masz wiele do ukrycia za skórze, wystarczy, że go przypudrujesz. Ten krem skutecznie wyparł z mojej półki wszystkie klasyczne kremy do twarzy z wysokim filtrem. Z pewnością będę do niego wracała.

Clarins

Latem ubiegłego roku poznałam i pokochałam właściwie od pierwszego użycia koncentrat samoopalający w kropelkach Clarins Radiance-Plus Golden Glow Booster. 365 dni słonecznego lata! Nie wiem czy spotkam produkt, który będzie mnie zachwycał w kwestii opalenizny, ale to on zmienił całkowicie segment samoopalaczy. Nie stosujemy go bezpośrednio na skórę, tylko dodajemy 1-3 krople do kremu na noc i budzimy się rano z naturalną i równą opalenizną. To świetny patent, przy zastosowaniu klasycznego samoopalacza bezpośrednio, należy wykazać się starannością i z dokładnością aplikować go na skórę, w przypadku koncentratu Clarins łatwo łączymy go z kremem a wystąpienie niespodzianki w postaci plam jest całkowicie wyeliminowane. Specjalna, oparta na naturalnych składnikach i wzbogacona w ekstrakt z aloesu formuła produktu czyni go również pielęgnacyjnym. Absolutny HIT!!!

Fresh&Natural

Rok 2016 to nie tylko świetne kosmetyki do pielęgnacji twarzy, ale również i ciała. A naturalne produkty Fresh&Natural rozpieściły mnie do maksimum, podniosły poprzeczkę tak wysoko, że nie będzie łatwo je przebić. Zachwycające balsamy do ciała o konsystencji puszystego musu, absolutnie powalające peelingi do ciała wyglądające jak dżemor, sole do kąpieli z zachwycającymi dodatkami, m.in. z płatkami róży, a wszystko to tak powalająco pachnące, że chciałoby się zjeść. Znam kilka produktów marki, ale wszystkie bez wyjątku spełniają swoje zadanie w 100%. Nie kończę przygody z tymi produktami, zapewne jeszcze niejednokrotnie zagoszczą na mojej półce. LOVE!!! Polecam każdemu, to trzeba dotknąć, powąchać i cieszyć się tymi cudami.

Biolove
Odrobinę niżej plasuję, ale równie mocno przywiązałam się do naturalnych kosmetyków do pielęgnacji ciała BIOLOVE dostępnych w Kontigo. Zaczęło się niewinnie od kremu i peelingu do rąk, a skończyło… sami widzicie jak 🙂 Bardzo lubię żele do mycia ciała, kule do kąpieli, peelingi do ciała, musy (!!!), wszystko oczywiście pięknie pachnące, przyjemnie zapakowane i w przystępnej cenie. Najnowsza seria o zapachu Pomarańcze & Brownie – obłęd, jak to pachnie! Jeśli będziesz w Warszawie lub okolicy, wpadnij do Kontigo, nie zawiedziesz się.

I to (chyba) wszystko. Znasz kosmetyki, które skradły moje serce? 

Pozdrawiam ciepło, Aga 🙂
Powrót na górę