Projekt denko… #5
Wróciłam z urlopu i nie bardzo wiedziałam od czego zacząć. W każdej dziedzinie, nie tylko blogowania. Kiedy zobaczyłam kosz z pustymi opakowaniami po zużytych kosmetykach stwierdziłam stanowczo, że zaczynam od projektu denko! Niewiele myśląc pstryknęłam kilka fotek i oto rozliczam się z moich ochów, achów i fochów kosmetycznych ostatnich miesięcy. Ostatni projekt denko ukazał się u mnie chyba w kwietniu, więc nie są to miesięczne zużycia – niektóre z tych kosmetyków zostały otwarte nawet w ubiegłym roku.


Demakijaż:
L’Oreal IDEAL SOFT Żel micelarny do demakijażu oczu nie zachwycił mnie w ogóle. Niby zmywa, ale jego żelowa formuła sprawia, że rozmazuje makijaż – szczegółowo o doświadczeniach z nim związanych pisałam tutaj KLIK.
Z kolei demakijaż z MIXA bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Na tyle pozytywnie, że zrobiłam zapas dwufazowego płynu na bardzo długo 🙂 Polubiłam go bardzo za to, że doskonale oczyszcza z makijażu oka, nie pozostawia tłustej powłoki, nie podrażnia moich wrażliwych oczu i nie powoduje efektu zamglenia. Super! Podobnie jest z płynem micelarnym przeciw przesuszaniu, skuteczny, a przy tym łagodny dla skóry. Obydwa z nich doczekały się recenzji na moim blogu tutaj KLIK.
Zupełnym przeciwieństwem dwufazówki z MIXA jest w moim odczuciu płyn dwufazowy Delia. Tłusty, nie rozpuszcza makijażu, rozmazuje go,  a co za tym idzie nie zmywa go – MASAKRA, o której informowałam tutaj KLIK, i faktycznie, dwufazówki są idealne do mycia beauty blender’a, bo tak też skończył 🙂
Żel do mycia twarzy Ziaja z serii liście manuka początkowo bardzo lubiłam, potem ta lubość gdzieś się zagubiła, ostatecznie skończył jako płyn do mycia pędzli i beauty blender’a. Swego czasu na całą serię był ogromny szał, a w praktyce szału nie ma 🙁 Pełna recenzja tutaj KLIK.

Pielęgnacja twarzy:
Woda termalna AVENE w wersji demonstracyjnej okazała się bardzo kojąca i niezbędna w wielu przypadkach nie tylko po peelingach, ale również w trakcie działania masek glinkowych, które nie powinny zasychać na skórze. Z przyjemnością skorzystam z pełnowymiarowej wersji.
Lekki krem brzozowy Sylveco był rozpoczęciem mojej kosmetycznej przygody z marką uwielbianą przez wielu konsumentów. Pomimo, że nie zachwycił mnie wówczas jakoś szczególnie, to cieszę się, że nie poprzestałam na nim, ponieważ jak się później okazało Sylveco ma w swoim asortymencie kosmetycznym wiele pozycji, które mnie zachwyciły. Co nie zmienia faktu, że do lekkiego kremu brzozowego nie wrócę. Dlaczego? Odpowiedź tutaj KLIK.
O Dermedic mogłabym pisać bardzo wiele pozytywów, ale skupię się tylko na tym, że to bardzo dobre dermokosmetyki w przystępnej cenie. Maska nawadniająca do twarzy dla skóry suchej doskonale nawilżała, przynosiła ulgę i ukojenie niejednokrotnie po kuracji dermatologicznej. Więcej szczegółowo o niej tutaj KLIK.
DERMIKA LILY-SKIN Intensywny krem pod oczy pro-elastyna okazał się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Fajny i całkiem skuteczny krem pod oczy, który bardzo miło się stosowało: lekka konsystencja, dobrze się wchłania, nie roluje się, doskonale nawilża i napina skórę pod oczami. Ciekawy skład no i „dobre, bo polskie” 🙂 Moje doświadczenia z nim związane tutaj KLIK.
Aktywator Młodości Kolagen Morski to jeden z trzech, jakie miałam przyjemność poznać z całej gamy Aktywatorów. Z perspektywy czasu bezsprzecznie najlepszy okazuje się być Witamina C z Acerolą, a ten z kolagenem jest poprawny, ale teraz widzę już jego słabości. Swego czasu rozpływałam się nad nimi tutaj i tutaj KLIK.
Ostatni w tej dziedzinie to krem do twarzy VICHY LIFTACTIV SUPREME – bardzo dobry krem, który ja posiadałam w wersji dla skóry suchej i stosowałam zimą. Mylę, że wrócę do niego ale w wersji do skóry mieszanej, ponieważ jest lżejszy. Bardzo dobry krem, który napinał i ujędrniał – jak się okazuje nie był to efekt długotrwały, ale tego nie gwarantuje żaden krem. Pisałam o nim tutaj KLIK.
     

Kąpiel:
Żel pod prysznic Le Petit Marseillais biała brzoskwinia i nektarynka to zapach, który – podobnie jak większość tej marki – umilał pobyty w wannie. Lubię te żele, dobrze oczyszczają, nie wysuszają, no i pięknie pachną. Wracam do nich stale.
Jeśli śledzicie mojego bloga, to wiecie, że denko u mnie bez oliwki do mycia ciała Lipikar La Roche Posay to nie denko 🙂 Ta oliwka zużywa się u mnie w tempie błyskawicy, doskonale służy każdemu z domowników. Kosmetyk do mycia ciała już od pierwszego dnia życia, o subtelnym charakterystycznym zapachu, który rozpoznam z zawiązanymi oczami. Super, polecam, oczywiście recenzja tej oliwki do mycia ciała ukazała się na moim blogu już bardzo dawno, właściwie to w początkowej fazie jego istnienia tutaj KLIK.
Korzenny płyn do kąpieli Organique umilił mi niejedną kąpiel w długie zimowe wieczory otulając swoim orientalnym zapachem. Tworzy zbitą i gęstą pianę, coś co lubię, choć ciężko potem wydobyć się z wanny bez niej 🙂 Chętnie do niego wrócę, więcej o nim tutaj KLIK.
Z kolei peeling do ciała tołpa z serii czarna róża to kosmetyk, który nie tylko peelinguje, ale też nawilża skórę i nie wymaga balsamowania tuż po kąpieli z jego użyciem. Nie sięgnę po niego ponownie tylko dlatego, że mam w tej chwili kilka innych peelingów do ciała, które będą mi służyły chyba dożywotnio 🙂 Pełna recenzja tutaj KLIK.

Pielęgnacja włosów:
Maska do włosów suchych i zniszczonych BIOVAX L’biotica to bardzo dobry kosmetyk, który dyscyplinował, wygładzał i nawilżał włosy. Po jej zastosowaniu włosy były delikatne, miękkie i wyraźnie odżywione aż po same końce. Pisałam recenzję całej serii tej linii tutaj KLIK.
Szampon i odżywka do włosów tołpa gardenia tahitańska niestety nie spisały się u mnie. Miałam wrażenie, że szampon nie radził sobie dobrze z oczyszczeniem skóry głowy, maska spisywała się trochę lepiej, ale tylko w sytuacji kiedy pozostawiałam ją na włosach na ok. 20-30 minut. Stosowana na 5 minut tuż po umyciu włosów nie robi chyba nic. Kosmetyki tołpa zawierają wiele roślinnych ekstraktów, ale w przypadku włosów chyba nie są dla mnie, poza tym ich cena ok. 20 zł za każdy z nich nie jestw  moim odczuciu adekwatna do efektu ich stosowania. Znam tańsze, dużo lepsze.
Z kolei duet ISANA Professional: szampon i odżywka zachwycał mnie bardzo długo, szampon doskonale oczyszcza, odżywka dopełnia zabiegu, włosy super miękkie, gładkie i miłe w dotyku, ale… na końcowym etapie ich zużywania zauważyłam, że coś się zaczyna dziać na mojej skórze głowy, więc będę ostrożna przy dalszym stosowaniu.
Suchy szampon ISANA to moim zdaniem tańszy odpowiednik słynnych Batiste. Podobnie zachowuje się na włosach i chętnie sięgnę po niego jeszcze nie raz. Zamierzam napisać porównanie kilku suchych szamponów, które miałam przyjemność stosować, więc wtedy wypowiem się na jego temat ale ogólnie to tani i dobry kosmetyk.
Ostatni kosmetyk w tej kategorii to odżywka z masłem shea i olejem arganowym Planeta Organica. Pomimo wodnej konsystencji bardzo dobrze się sprawdzała tuż po umyciu włosów. Wystarczyła dosłownie 1 minuta, aby zdyscyplinować włosy, gładko się rozczesywały i były podatne na modelowanie. Dobry kosmetyk do codziennej pielęgnacji włosów, chętnie po niego sięgnę ponownie.

Pielęgnacja ciała: 
O mydle do rąk w płynie Green Pharmacy z rumiankiem pisałam już w poprzednich projektach denko, często po niego sięgam, ma żelową formułę, bardzo dobrze myje, nie wysusza tak jak inne mydła w płynie i często kupuję ponownie.
Mydło w piance Palmolive znalazłam na pobliskim bazarze na stoisku z niemiecką chemią, szkoda, że w Polsce nie są jeszcze dostępne. Super mydełko, które można porównać do piankowych Bath & Body Works, różnica jest taka, że to z Palmolive ma bardziej gęstą i zbitą pianę i jest go w opakowaniu trochę mniej, a kosztuje kilkanaście złotych. Zapach to połączenie malin i kremowej śmietany, chętnie kupię ponownie jak się pokażą, niestety od jakiegoś czasu nie widzę już ich.
Obydwa widoczne kremy do rąk spełniały swoje zadanie, ale gdybym miała odkupić to z pewnością krem z kolagenem marki Baltic Kolagen, o którym pisałam tutaj KLIK.
Antyperspirant w kulce VICHY znają chyba wszystkie kosmetoholiczki, ciężko znaleźć na rynku skuteczny zamiennik. Jest świetny. Po jego zużyciu postanowiłam dla odmiany na Iwostin o przedłużonym działaniu i też nie jest zły, ale póki co jeszcze nie jest tym, czego docelowo oczekuję.

Rozmaitości:
Próbki PAT&RUB świetne, uwielbiam markę.
Żele do mycia ciała Yves Rocher malina i kokos – ten drugi zdecydowanie lepszy, kremowy, nie wysusza tak jak malina, delikatnie się pieni, pewnie jeszcze się spotkamy.
Płyn micelarny NUXE nie dość, że świetnie oczyszczał i zmywał makijaż, to w moim odczuciu również tonizował po oczyszczeniu twarzy żelem. Również się spotkamy ponownie.
Serum wzmacniające z witaminami A+E BIOVAX L’biotica to kosmetyk pełnowymiarowy i jedyne co mam mu do zarzucenia to fakt, że bardzo szybko się skończył, pisałam o nim tutaj KLIK.
Zarówno szampon do włosów KLORANE jak i duet artego podobały się moim włosom, więc chętnie zużyję jak wpadną mi pełnowymiarowe wersje.
I pomadki – doskonałe zakończenie tej wersji projektu denko. Peeling w pomadce Sylveco świetny, nie dość, że peelinguje, to jeszcze odżywia, wygładza i nawilża usta. Mam już kolejną, pisałam o niej niedawno, dla przypomnienia tutaj KLIK, a pomadka Alterra z serii z granatem to druga pomadka w całym moim kosmetycznym życiu, którą udało mi się zużyć do dna. Rewelacyjna i też mam już kolejne opakowanie. Cała seria Alterra z granatem dostępna w Rossmannie jest bardzo dobra i na pewno doczeka się odrębnej recenzji na moim blogu.

To wszystko na dzisiaj z mojej strony 🙂 Dajcie znać jak tam wasze projekty denko, znacie kosmetyki, które ja zużyłam?

Pozdrawiam serdecznie , Aga 🙂

Jeśli spodobało Ci się to co piszę, Zaobserwuj mnie, Proszę 
https://www.facebook.com/kosmetykizmojejpolkihttps://plus.google.com/u/0/109961416078189807184/postshttps://instagram.com/agnieszka_kzmp/https://twitter.com/Agnieszka_KzMPhttps://pl.pinterest.com/kosmetykizmojej/
Powrót na górę