
- przez Agnieszka KzMP
Sezon na oleje i olejki pod różnorodnymi postaciami osobiście uważam za otwarty 🙂 I jakby tego było mało, to zaczynam go od naszej polskiej marki Joanna. Nie wiem czy zauważyłyście/liście, kiedy pisałam o Pudełkowy Zawrót Głowy , gdzie podsumowałam otrzymane pudełka / boxy w sierpniu, to w pudełku beGlossy znalazłam balsam do suchych miejsc 3w1 z masłem pomarańczowym, a w pudełku ShinyBox olejek do twarzy i ciała z olejem makadamia – obydwa z asortymentu Joanna stworzone pod nazwą Oleje Świata / Oil of the world. Zbieg okoliczności czy celowy „zabieg” marketingowy? Cokolwiek by to nie było bardzo chętnie przyjrzałam się im bliżej.


Zaczynamy od olejku do twarzy i ciała z olejem makadamia, o którym Producent pisze tak: Poznaj fantastyczny sposób na odkrycie swojego piękna. Olejek do twarzy i ciała to doskonały eliksir dla Twojej skóry. Pozwala na utrzymanie jej w doskonałej kondycji: delikatnie rozświetla, nawilża i ujędrnia. Spróbuj, a nie będziesz chciała użyć już innego produktu. (?!)
Pojemność: 100ml
Cena: +/- 10zł



Skład:
- Helianthus Annuus Seed Oil / olej z nasion słonecznika – bogate źródło niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych NNKT, głównie kwasu linolowego i witaminy E. Tłusty emolient wytwarzający na powierzchni skóry warstwę okluzyjną / film, który zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z naskórka, dzięki czemu wykazuje pośrednie działanie nawilżające.
- Prunus Amygdalus Dulcis Oil / olej ze słodkich migdałów – zawiera kwas oleinowy, linolowy oraz witaminy: A, B1, B2, B6, D i E (całe mnóstwo dobroci). Jest również emolientem i to tzw. „tłustym”, ale w odróznieniu od poprzednika może być komedogenny, może sprzyjać powstawaniu zaskórników (nie mylcie działania oleju ze słodkich migdałów z działaniem kwasu migdałowego! – o ile kwas migdałowy jest świetny dla skóry trądzikowej, o tyle olej ze słodkich migdałów już nie do końca).
- Caprylic/Capric Triglyceride / Trójgliceryd kaprylowo – kaprynowy – kolejny „tłusty” emolient, i podobnie stosowany samodzielnie może być komedogenny (wiem, powtarzam się). W pewnej mierze jest to substancja tłuszczowa, dzięki czemu ułatwia poślizg przy aplikacji preparatu, więc tym samym poprawia właściwości użytkowe.
- Macadamia Ternifolia Seed Oil /olej z nasion makadamia – Zawiera 57% kwasu olejowego, 25% kwasu palmitynowego, 15% nasyconych
kwasów tłuszczowych, bogaty w witaminy: A, B, E oraz składniki mineralne. I ponownie emolient „tłusty” … itd. - Parfum / substancje zapachowe – najbardziej lubię kosmetyki, które ten składnik w swoim składzie mają na pierwszym miejscu, ale wymieniając od końca 🙂
- Tocopheryl Acetate / oktan tokoferylu, witamina E – bardzo pożądany składnik, warto go wyszukiwać w składzie kosmetyków. Przeciwutleniacz, hamuje procesy starzenia się skóry wywołane takimi czynnikami jak promieniowanie UV czy dym papierosowy.
- BHT / Butylohydroksytoluen – syntetyczny przeciwutleniacz, antyoksydant, wykazuje współdziałanie z innymi
przeciwutleniaczami (np. poprzednik), dzięki czemu wykazuje lepsze działanie chroniące
inne substancje w kosmetykach. - Isoeugenol / Izoeugenol – składnik kompozycji zapachowych imitujący zapach goździków. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów.
- Coumarin / Kumaryna – składnik kompozycji zapachowych (!) o przyjemnym zapachu wysuszonej trawy.
- Butylphenyl Methylpropional / Lilial – kolejny składnik kompozycji zapachowych znajdujący się na liście potencjalnych alergenów.
- Geraniol – kolejny składnik kompozycji zapachowych znajdujący się …. itd. 🙂
- Hexyl Cinnamal – i kolejny składnik kompozycji zapachowych znajdujący się … itd. (imitacja zapachu jaśminu!)
- Linalool / linalol – i kolejny składnik kompozycji zapachowych … (nie za dużo tego!!!)
- Limonene – i kolejny składnik kompozycji zapachowych … 🙂
- Cl 40800 – barwnik
That’s ALL 🙂

Skład tego olejku nie pozostawia żadnych złudzeń – nie jest to olejek do twarzy, przynajmniej mojej 🙂 Właściwie to skład produktu podzielony jest wg mnie na dwa obozy: olejowy i zapachowy. I o ile olejowy mógłby być do zaakceptowania, to ten zapachowy absolutnie NIE! Pamiętam, jak powąchałam pierwszy raz ten olejek – pomyślałam, obłędny! Szybko zeszłam jednak na ziemię jak okazało się, że aż 8 składników z 15, czyli ponad połowa to składniki kompozycji zapachowych, a 90% z nich znajduje się na liście potencjalnych alergenów. Niech one nawet będą naturalnego pochodzenia, jak dla mnie jest ich po prostu za dużo i po pewnym czasie stosowania olejku zdajemy sobie sprawę, że to tak pięknie pachnie, że jest aż mdłe 🙁
No cóż, w myśl tych stwierdzeń nie mogłabym nałożyć olejku na twarz, choć pachnie tak, że pewnie niejednokrotnie kosmetyk zostanie użyty jako produkt do pielęgnacji twarzy – a w moim mniemaniu nie powinien nim być, mówiąc dobitnie po prostu nim nie jest! Co innego do wsmarowania w ciało, tutaj jestem w stanie pokusić się o stwierdzenie, że daje całkiem fajnie wyczuwalny efekt. Jak na olejek przystało jest tłusty i na długo po aplikacji czuć go na skórze, i to zarówno pod względem oleju jak i zapachu.
Sam produkt zamknięty jest w plastikowej lekko spłaszczonej butelce, z nakrętką typu „klik” – jest rzadki, więc wylewanie go z tego typu opakowania wymyka się spod kontroli i po chwili mamy oblepioną olejem nie tylko butelkę ale i całe ręce. Dumnie brzmiące w tym przypadku motto na opakowaniu: „Oils of the world” wcale mnie nie ujęło, wręcz przeciwnie, dawno nie miałam tak dziwnego kosmetyku, nawet z gorszym składem, którego jednak formuła przynajmniej mi odpowiadała. A tutaj nie widzę jakichś szczególnych plusów. Może lepiej wypadnie balsam do suchych miejsc/dla mnie ust 3w1 z tej samej serii z masłem pomarańczowym?



Opis tego produktu na opakowaniu jest do złudzenia podobny jak w przypadku olejku. A co mamy w składzie? Bardzo proszę:
- Lanolin / Lanolina – tłusty emolient. Lanolina jest wydzieliną gruczołów łojowych owiec, tzn. gromadzi się
na wełnie owiec, skąd następnie jest wydzielana w procesie
odtłuszczenia wełny. Dlatego też, nie jest substancją rozpuszczalną w
wodzie. - Petrolatum / Wazelina – Mieszanina węglowodorów syntetycznych otrzymywana z ropy naftowej. Tłusty emolient, niekomedogenny, w kosmetyku pełni funkcję konsystencjotwórczą, poprawia jego lepkość.
- Butyrospermum Parkii Butter – znane nam wszystkim dobroczynne i wielozadaniowe masło shea, pisałam już o jego działaniu niejednokrotnie.
- Caprylic/Capric Triglyceride – opis powyżej w składzie olejku.
- Paraffinum Liquidum – parafina (? or !)
- Aroma – substancje zapachowe
- Cera Alba / wosk pszczeli – tłusty emolient, składnik pochodzenia zwierzęcego wydzielany przez pszczołę, komedogenny.
- Prunus Amygdalus Dulcis Oil – olej ze słodkich migdałów, wątek poruszany już wiele razy.
- Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil – naturalny eteryczny olejek pomarańczowy
- Citrus Aurantium Dulcis Peel Wax – masło pomarańczowe
- Hydrogenated Vegatable Oil – uwodoroniony olej roślinny
- Tocopheryl Acetate – witamina E
- BHT – syntetyczny przeciwutleniacz, antyoksydant
- Amyl Cinnamal – składnik kompozycji zapachowych
- Citral – składnik kompozycji zapachowych
- Linalool – składnik kompozycji zapachowych
- Limonene – składnik kompozycji zapachowych
- Cl 40800 – barwnik
Pojemność: 10g
Cena: +/- 6zł
Biorąc pod uwagę skład balsamu to wygląda on zdecydowanie lepiej niż skład olejku. Owszem mamy tutaj również składniki kompozycji zapachowych, ale nie zajmują 50% całego składu i występują tuż przed samym końcem, więc można to jakoś przełknąć. Poza tym widzimy kilka fajnych składników, które zawarte w tego typu produktach potrafią „czynić cuda”, głównie mam na myśli masło shea, masło pomarańczowe, wosk pszczeli, olej ze słodkich migdałów czy roślinny, Witamina E, a jakoś w praktyce tych cudów nie ma 🙂 Dlaczego?


A dlatego, że formuła tego kosmetyku kompletnie mi nie odpowiada. Nie lubię balsamów, które są jakby to określić – lepkie, tzn, że po nałożeniu na usta mocno je oblepiają (to chyba najwłaściwsze określenie) i zlepiają – robią to tak mocno, że z trudem można potrzeć wargą o wargę. Zdecydowanie wolę kosmetyki tego typu kremowe. Poza tym, nawet jeśli jest to produkt do suchych miejsc, np. łokci czy kolan, to tym bardziej nie wyobrażam sobie posmarowania nim ciała, a potem np. włożenie ubrania, czy nawet piżamy. Balsam jest ciężki i kleisty, wszystko do niego się przyklei, nie wspominając już o długich włosach na wietrze, które po chwili są przyklejone do ust.
Cała formuła produktu oparta jest na lanolinie i wazelinie, więc nie wymagajmy od niego całkowitego wchłonięcia. Według mnie zdecydowanym i jedynym plusem tego preparatu jest jego pomarańczowy, niczym nie zmącony zapach. Oj chciałbym taki produkt w wersji kremowej – muszę sobie chyba sama „ukręcić” 🙂

Reasumując, pomimo, że mnie osobiście produkty nie przypadły jakoś szczególnie do gustu, to podejrzewam, że będą miały swoich zwolenników. Moim skromnym zdaniem cena ich odzwierciedla jakość – osobiście znam wiele kosmetyków tanich i bardzo dobrych, niestety tych nie mogę do nich zaliczyć, a szkoda, zapowiadały się obiecująco 🙂
Pozdrawiam, Aga.