- przez Agnieszka KzMP
Po bardzo udanym debiucie płynu micelarnego NIVEA, o którym pisałam w ubiegłym miesiącu tutaj [klik] przyszedł czas na zaprezentowanie kolejnej nowości, jaką marka NIVEA wprowadziła niedawno na rynek – krem do oczyszczania twarzy. Nie dane mi było dotychczas myć twarzy kremem, najczęściej wybieram żele lub pianki i właściwie to nie do końca zdawałam sobie sprawy z faktu, że to będzie – co prawda lekki, ale jednak – krem. NIVEA wprowadziła na rynek produkt, który jest zupełnie inny od tych, do których przywykliśmy – a przynajmniej ja. I choć nie jest to zły produkt, to w moim odczuciu budzi pewne obawy, ale zostań do końca wpisu, podpowiem Ci dlaczego nie powinnaś z niego rezygnować całkowicie.
W klasycznej tubce z miękkiego tworzywa o znanej już bardzo dobrze kolorystyce Producent zamknął krem do oczyszczania twarzy – nigdzie nie jest napisane, że jest do mycia twarzy. A czy oczyszczanie i mycie twarzy to to samo? To zależy… Dla mnie nie do końca, ponieważ stosuję dwuetapowy proces, w którym najpierw oczyszczam skórę twarzy z warstwy makijażu, a następnie myję twarz żelem lub pianką przy użyciu wody. Jeśli chcesz mieć na swojej półce jeden wielofunkcyjny kosmetyk, który rozpuści makijaż i usunie go wraz z jego pozostałościami i innymi zanieczyszczeniami w postaci sebum w jednym etapie – zapomnij o tym produkcie (a już na pewno jeśli tak jak ja, masz cerę mieszaną w kierunku tłustej). Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że jest to produkt, który pozostawia wyraźnie wyczuwalną lepką powłokę na skórze, ja po jego użyciu czuję, że moja twarz nie jest czysta. Zerkając na skład tego produktu wcale mnie to nie dziwi, ponieważ w składzie początkowym tuż za wodą znajdujemy suchy emolient (palmitynian izopropylu), kolejno glicerynę i parafinę. O ile gliceryna posiada zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka, o tyle parafina tworzy nieprzepuszczalny film na skórze i niestety w przypadku tego produktu to zdecydowanie jest wyczuwalne. Wizualnie skóra po użyciu tego kremu wygląda na czysta, ale w odczuciu i dotyku ta warstwa, która na niej pozostaje nie daje mi zwyczajnie spokoju i sięgam po kolejny kosmetyk do mycia twarzy. Z mojego punktu widzenia stosowanie tego produktu cyklicznie, codziennie, jako jedynego do oczyszczania skóry z wszelkich zanieczyszczeń, może zakończyć się komedogennością. Nie do końca zatem zgodzę się z Producentem, że formuła kremu dostosowana jest do wszystkich typów skóry – skóry mieszane z mocno przetłuszczającą się strefą T oraz z natury tłuste mogą nie być z niego zadowolone.
Zgadzam się natomiast, że krem łagodnie i bez podrażnień rozpuszcza makijaż i jest dobrym wstępem do dalszej świadomej pielęgnacji. A niepowtarzalny zapach klasycznego Kremu NIVEA, który znamy bardzo dobrze już od wielu, wielu lat, sprawia, że stosowanie produktu jest czystą przyjemnością.
Nie należę do osób, którym parafina szkodzi – nie zauważyłam dotychczas niepokojących zmian, ale staram się jej unikać w produktach do oczyszczania i mycia twarzy. Jeśli taki produkt stosuję, to kolejno aplikuję tonik o właściwościach oczyszczających i regulujących, najczęściej taki, który jest przeznaczony do skóry mieszanej i tłustej z zawartością kwasów. Wtedy mam pewność, że moja skóra jest odpowiednio przygotowana do aplikacji kolejnych kosmetyków pielęgnacyjnych.
Wracając do kremu NIVEA, to wydaje mi się, że może być sprzymierzeńcem skóry z natury suchej, ja użyłam go do oczyszczania twarzy kilka razy, ale… bardzo upodobałam sobie go do mycia ciała pod prysznicem, szczególnie rano. Po jego użyciu skóra jest odświeżona, przyjemnie gładka, miła w dotyku i cudownie pachnąca znakiem szczególnym NIVEA – zapach utrzymuje się na skórze bardzo długo – a co najważniejsze, skóra nie domaga się aplikacji produktów nawilżających. Krem zachowuje się podobnie jak balsam pod prysznic i w takiej formie w pełni go akceptuję.
Nie uważam, że krem do oczyszczania twarzy NIVEA jest produktem złym, ale z mojego punktu widzenia i doświadczeń związanych z jego stosowania wydaje mi się właściwym zastosowanie po nim kolejno produktu do mycia twarzy. Dla mnie ta warstwa, którą pozostawia nie jest do zaakceptowania, podobnie jak w przypadku olejków do demakijażu. Na duży plus ciekawa, inna formuła, praktyczne opakowanie i cudowny zapach. Opakowanie mieści 150 ml kremu, na jego zużycie mamy 12 m-cy od daty pierwszego otwarcia kosmetyku, a rekomendowana cena detaliczna to 14,49 zł.
Skusicie się? A może już znacie – dajcie znać jak u Was się spisuje 🙂
Pozdrawiam serdecznie, Aga 🙂