Pomadka ochronna Słodki Miód i masełko do ust Soczysta Malina, czyli pielęgnacja i ochrona ust od Bielendy

Pomadka ochronna Słodki Miód i masełko do ust Soczysta Malina, czyli pielęgnacja i ochrona ust od Bielendy
Hej,
jakiś czas temu pisałam, przy okazji recenzji balsamu do ust NUXE, że jestem na tropie poszukiwania pomadki ochronnej na sezon jesienno-zimowy, z dużym naciskiem na zimowy, ponieważ nie uśmiecha mi się „grzebanie palcem” w słoiczku/pojemniczku z masłem/balsamem do ust na mrozie 🙁 Poszukiwania uważam za zakończone – znalazłam dla siebie odpowiedni produkt, który spełnia moje oczekiwania na aktualno-przyszły sezon i chciałabym podzielić się z Wami moim odkryciem, a nuż Wam się spodoba i popędzicie w moje ślady 🙂
Owe rozwiązanie to ochronna pomadka do pielęgnacji ust o słodkim i prawdziwym zapachu miodu… prawdziwego miodu ! a przy okazji/bez okazji malinkowe masełko – i wszystko to naszej rodzimej marki BIELENDA, która ostatnio mnie/i z tego co widzę nie tylko mnie bardzo zaskakuje, oczywiście pozytywnie 🙂

Zanim przejdziemy do pomadki, którą wybrałam dla siebie podzielę się z Wami kilkoma spostrzeżeniami na temat apetycznego masełka malinowego do ust. Bielenda bowiem wprowadziła do swojej oferty aż trzy apetyczne masełka: Troskliwa Brzoskwinia, Zmysłowa Wiśnia i Soczysta Malina – nie trudno przy tym wywnioskować, że poszczególne pozycje określają ich zapach. Jako, że moje masełko malinowe z NIVEA, które używałam poprzednio sięgnęło praktycznie dna, zdecydowałam się właśnie na ten zapach – uwielbiam maliny i ten wybór nie był dla mnie żadnym wyzwaniem 🙂

Według Producenta masełko do ust Soczysta Malina skutecznie pielęgnuje i regeneruje delikatny naskórek ust, likwidując uczucie spierzchnięcia, ściągnięcia i suchości. Zawartość intensywnie regenerujących i odżywczych składników sprawia, że skóra ust szybko się odnowi, uzyska miękkość i zdrowy wygląd. Delikatny, naturalny, malinowy odcień oraz cudowny zapach świeżych malin uczyni stosowanie przyjemnym, a Ty zakochasz się w nim od pierwszej aplikacji.
Składniki (INCI): Isohexadecane, Petrolatum (Nota N), Aqua
(Water), Lanolin, Polyglyceryl-3-Diisostearate, Microcrystalline Wax,
Butyrspermum Parkii (Shea Butter), Glycerin, Sucrose, Cera Alba
(Beeswax)
, Parfum (Fragrance), Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter,
Propylene Glycol, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Tocopheryl Acetate,
Cetearyl Alcohol, Sodium Saccharin, Hydrogenated Polyisobutene, Palmitic
Acid, Pottasium Sorbate, Sodium Benzoate, Ethylparaben, Mica, CI 77891, CI 15850, Citral.


Pojemność: 15g
Cena: ok. 8zł

Masełko zapakowane jest w bardzo gustowne plastikowe spłaszczone pudełeczko o bardzo ciekawej, ciepłej i nie przeładowanej szacie graficznej. Zapach masełka jest powalający, dla mnie wszystko to co malinowe jest piękne, podobnie zresztą jak zapachy: róży, kokosa i miodu 🙂 Jak pachną i smakują maliny każdy wie, więc przejdę do dalszego etapu 🙂
Masełko bardzo dobrze nawilża i chroni cienką i delikatna skórę ust – tutaj sprawdza się bardzo dobrze. Za tak dobre nawilżenie odpowiadają m.in.: gliceryna, masło shea, masło kakaowe, wosk pszczeli czy wit. E. W każdym bądź razie nawilżenie jest porządne a usta po aplikacji masełka wyglądają bardzo apetycznie.
Mam tylko małą uwagę do konsystencji masełka, która mnie do końca nie przekonuje, bowiem w tego rodzaju kosmetykach staram się wybierać bardziej kremowe i zbite. Tutaj natomiast mamy do czynienia z mocno zbitą galaretką, która może stwarzać problemy ilościowe – jeśli nabierzemy za dużo masełka to zabraknie nam miejsca w jego wsmarowanie, przy dużej ilości nie radzi sobie z wchłanianiem się i stapianiem ze skórą ust. Co może być odebrane również jako jego zaleta, ponieważ stosowane z odpowiednim umiarem okazuje się być bardzo wydajne.  

W przypadku masełka zdecydowanym dla mnie faworytem w tej kwestii jest produkt konkurencyjny z NIVEA – ciężko jest je przebić, ale to miło, że są podejmowane próby.
Ale jeżeli chodzi o drugi produkt, z recenzją którego dzisiaj do Was przychodzę to nie ma sobie równych. Kupiłam „na czuja”, pomyślałam, że nawet jeśli nie będą w nim odpowiadały mi jego właściwości pielęgnacyjne, to przynajmniej zapach mi to wynagrodzi. Na szczęście pomadka ochronna do ust Bielenda Słodki Miód to dla mnie ideał pod każdym względem i takiej właśnie szukałam na sezon jesienno-zimowy.

Producent obiecuje i – co najważniejsze – słowa dotrzymuje, że to: wyjątkowa pomadka ochronna zawierająca naturalny miód i olejek arganowy. Bogactwo składników aktywnych zapewnia długotrwałą ochronę przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, zapobiega suchości i pękaniu ust, nawilża. Pomadka utrzymuje delikatną skórę ust w zdrowiu i prawidłowej kondycji. Dzięki kompozycji składników aktywnych zapewnia skuteczną codzienną pielęgnację o każdej porze roku. Naturalny olejkowy kolor i miodowy zapach pomadki uprzyjemniają każdą aplikację.
Skład (INCI): Octyldodecanol, Macadamia Ternifolia
Seed Oil
, Caprylic/Capric Triglyceride, Cocos Nucifera Oil, Cera Alba,
Cera Microcristallina, Candelilla Cera, Lanolin, Argania Spinosa Kernel
Oil
, Ethylene/VA Copolymer, Isocetyl Stearoyl Stearate, Paraffin,
Helianthus Annuus Seed Oil, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Ricinus
Communis Seed Oil
, Mel, Tocopherol, Titanium Dioxide, eta-Sitosterol,
Squalene, Glycerin, Ethylhexyl Palmitate, Caprylhydroxamic Acid,
Caprylyl Glycol, Alumina, CI 77499, CI 77492, Parfum, Anise Alcohol,
Benzyl Alcohol, Citronellol.
Pojemność: 4,5g
Cena: ok. 8zł 

Takiego składu nie powstydziłby się niejeden produkt ze zdecydowanie wyższej półki. Składniki takie jak: olej z nasion makadamia, olej kokosowy, wosk pszczeli bielony, wosk candelilla, olej arganowy, olej słonecznikowy, olej z nasion rącznika pospolitego / olej rycynowy, miód, wit. E w czystej postaci dają fantastyczny produkt, którego efekty działania są naprawdę imponujące. W większości pomadek, maseł i masełek ochronnych parafina jest na drugim, trzecim miejscu – w przypadku tej pomadki, owszem występuje, ale gdzieś tam w połowie składu i przed nią znajdujemy doskonałe składniki nawilżające i odżywcze. Nie mam nic do parafiny, nawet jestem w stanie obronić ją w pewnych przypadkach kosmetycznych, sama stosuję i krzywdy mi nie robi, ale w przypadku tej pomadki zadbano o to, aby nie była stworzona na jej bazie – a nie oszukujmy się, parafina jest jednym z najtańszych składników do produkcji kosmetyków. 

Pomadka, jak przystało na produkty tego typu, zamknięta jest w klasycznym plastikowym opakowaniu. Bardzo dobrze rozprowadza się nawet na spierzchniętych ustach, niweluje suche skórki i doskonale nawilża, nie klejąc się przy tym, nie pozostawiając tłustej zgubnej warstwy tylko delikatny, przyjemny a przede wszystkim skuteczny w ochronie film. Bardzo dobrze sprawdza się pod matową szminkę, która sama w sobie potrafi być wysuszająca.
Pomadka ma bardzo zbitą konsystencję koloru zbliżonego do naturalnego oleju połączonego z miodem, jest bardzo wydajna i cudownie, przede wszystkim bardzo prawdziwie pachnie miodem 🙂 Pomadka ta stanowi dla mnie doskonałe uzupełnienie balsamu z NUXE, przy recenzji którego twierdziłam, że maczanie paluszka w nawet najbardziej gustownym słoiczku na mrozie może okazać się mało przyjemne. Bardzo się ciesze, że na nią trafiłam, jest IDEALNA 🙂

Podsumowując, pomimo, że masełko nie do końca mnie zachwyciło swoją konsystencją, to w przypadku pomadki ochronnej uważam ją za moje wielkie odkrycie aktualnego sezonu HIT !!! Nigdy jeszcze nie trafiłam na taki produkt, który by mnie tak zachwycił jak zrobiła to ta pomadka. Jestem wielką jej fanką, zapisała się już jako stała pozycja w mojej kosmetyczce i mam tylko nadzieje, że nikomu w przyszłości nie przyjdzie do głowy aby ją wycofać.
Obydwa produkty są do kupienia w Rossmannie – pomadkę serdecznie polecam 🙂
Pozdrawiam, Aga.
Powrót na górę