Skóra pod oczami jest czterokrotnie cieńsza niż na pozostałych częściach twarzy, stąd do wyborów kosmetyków pielęgnacyjnych tej niebywale delikatnej strefy powinniśmy podchodzić z dużą dozą ostrożności i należnego jej szacunku. Na rynku jest wiele bardzo dobrych produktów do pielęgnacji okolic oczu, mimo wszystko ostatnio trafiam często na takie, które nie zaspokajają moich potrzeb w całości. Stosunkowo niedawno publikowałam wpis
3xNIE !!!, w którym znalazł się krem pod oczy, minęło dwa tygodnie od jego publikacji a ja mam już „w zapasie” do kolejnej tego typu publikacji krem pod oczy, który u mnie również się nie sprawdził. To chyba oznacza, że trudno mnie w tym zakresie zaspokoić i może jestem jakaś „inna” ale do pielęgnacji okolic oczu przywiązuję bardzo dużą wagę i rzadko kiedy widzę tego rodzaju produkty w samych superlatywach. Kilka lat temu wystarczał mi jeden krem nawilżający pod oczy, dzisiaj na mojej półce zawsze stoją dwa: jeden na dzień, lekki i nawilżający, drugi na noc, treściwy i wykazujący działanie przeciwzmarszczkowe. Krem pod oczy, który prezentuję w dzisiejszym wpisie plasuje się u mnie na pograniczu, uważam, że posiada zarówno mocne zalety, ale i wady.
Marka Origins w
ubiegłym roku zagościła na dobre w Polsce ciesząc się premierą z
należnym przytupem. Właściwie od dnia premiery o produktach marki jest
dość głośno, więc, jako że określam się na wizytówkach Beauty Blogger,
nie mogłam obok tych produktów przejść obojętnie. Na początek trafił do
mnie krem pod oczy i maska do twarzy, w dzisiejszej publikacji
przedstawiam moje doświadczenia z Orzeźwiającym kremem pod oczy GinZing.
Marka Origins tworzy naturalne kosmetyki do pielęgnacji skóry w zgodzie z otaczającym światem, wytwarza je przy użyciu kombinacji źródeł odnawialnych, energii wiatrowej i innych przyjaznych dla Ziemi praktyk. Produkty Origins zawierają wyciągi i ekstrakty z najbardziej skutecznych roślin pochodzących z różnych zakątków świata. Spoglądając na opakowania produktów marki, na ich lekki i naturalny desing, nie trudno zauważyć, że natura jest ich nieodłączną częścią. Kartonowe opakowania, w których umieszczone są produkty Origins są wykonane w 50% z materiałów pochodzących z recylkingu. Idea budząca zaufanie i godna poszanowania.
Orzeźwiający krem pod oczy GinZing Origins, a właściwie Refreshing Eye Cream to Brighten and Depuff,
to według Producenta krem pod oczy na „ranek po”. Krem powinien być
zatem remedium na podkrążone oczy oraz na zmęczoną brakiem dostatecznego
snu skórę pod oczami – ma pomóc pobudzić i ożywić zmęczone oczy oraz
zmniejszyć cienie pod oczami i opuchliznę. Kierowany jest do
każdego typu skóry w porannej pielęgnacji.
W gustownym i uroczo wyglądającym małym słoiczku w bursztynowym kolorze znajdujemy 15ml produktu, który powinnyśmy zużyć w ciągu 6 m-cy. Biorąc pod uwagę, że produkt jest szalenie wydajny, to może być to nie lada wyzwanie. Wewnątrz opakowania docelowego znajdujemy również plastikową membranę, która zabezpiecza produkt przed dostaniem się zanieczyszczeń tudzież ułatwia transport kosmetyku podczas podróży. Konsystencję produktu określam na kremową, ale dość lekką – stąd jego duża wydajność, wystarczy odrobina aby pokryć okolice oczu. Wchłania się bardzo szybko i nie pozostawia wyczuwalnej warstwy, bardzo dobrze współpracuje z każdym korektorem, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest jego świetną bazą. A to za sprawą jego koloru, który pośrednio jest beżem i różem – z naciskiem na beż. Wyraźnie widać, że formuła wyposażona została w zmikronizowane rozświetlające cząsteczki (według Producenta są to „naturalne rozjaśniacze optyczne”), które sprawiają, że produkt mieni się docelowo rozświetlając skórę – podobną teksturę posiadają rozświetlające bazy pod makijaż. Aplikując go pod oczy zyskujemy zatem bardzo ładne rozświetlenie, co w pewnej mierze może być traktowane jako likwidacja cieni pod oczami. Nie mam póki co problemów z cieniami pod oczami, więc nie mogę wypowiedzieć się, czy faktycznie je likwiduje.
Skład produktu, jak na przystało na kosmetyk naturalny, jest dość długi. Znajdziemy w nim m.in. substancje nawilżające, emolienty, pantenol, kwas hialuronowy, naturalne oleje, ekstrakty czy wyciągi z roślin: olej z oliwek, ekstrakt z ogórka, ekstrakt z żeń-szenia, ekstrakt z liści zielonej herbaty, wyciąg z magnolii, z jabłka, z ziaren kawy, a nawet masło shea. Całość prezentuje się bardzo dobrze, ale w praktyce czegoś mi brakuje.
Kiedy myślę „orzeźwienie” okolic oczu przychodzą mi do głowy skojarzenia podobne do powiewu świeżości, a nawet wiatru. Niestety, w przypadku tego produktu ja po kilku chwilach od jego aplikacji wyczuwam delikatne mrowienie, nie jest ono uciążliwe, nie przeszkadza mi mocno, nie podrażnia, nie uczula i nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że jest nieprzyjemne – ale nie takiego orzeźwienia oczekiwałam. Nie mogę również nie wspomnieć o zapachu, w którym przez ziołowo-kwiatowe nuty mocno przebija się alkohol. Po aplikacji kremu zapach ulatnia się bardzo szybko, ale kiedy otwieram słoiczek i podnoszę go w kierunku nosa, wyczuwam zapach alkoholu.
Krem nieźle radzi sobie z nawilżeniem okolic oczu, choć to indywidualna potrzeba. Nie borykam się z wysuszeniem tej okolicy, więc dla mnie to nawilżenie jest wystarczające. Biorąc jednak pod uwagę regularną cenę produktu to uważam, że samo nawilżenie, optyczne wygładzenie i wyrównanie kolorytu, to trochę za mało.
Reasumując, ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, czy polecam ten krem, czy nie. To zależy od tego, czego oczekujesz w zamian za 119zł. Jako plusy niewątpliwie mamy bardzo dobre właściwości aplikacyjne, nawilżenie, wygładzenie i optyczne zniwelowanie zmęczenia. Produkt gustownie się prezentuje, cieszy wizualnie oko, nie podrażnia i nie uczula. Biorąc jednak pod uwagę tytułowe orzeźwienie, to w moim przypadku coś idzie nie tak – jest bardziej chwilowym mrowieniem, po którym nie pozostaje śladu. No i zapach… czytaj wyżej 🙂
Znam tańsze rozświetlające kremy pod oczy, które bardzo mile wspominam, np. ten, i do których z przyjemnością wracam, choć oczywiście krem pod oczy GinZing właściwości pielęgnacyjne również posiada. W pierwszym spotkaniu z marką Origins z kremem pod oczy wygrywa maska do twarzy, ale o niej w odrębnym wpisie już wkrótce 🙂
Napiszcie proszę o swoich doświadczeniach z produktami marki Origins. Znacie?
Pozdrawiam serdecznie, Aga 🙂