- przez Agnieszka KzMP
Przedstawienie marki Bioliq przez Producenta na opakowaniu kosmetyku brzmi przekonująco, aczkolwiek – choć mogę się mylić – wydaje mi się, że środkowa część informacji nie do końca będzie zrozumiana przez wielu potencjalnych konsumentów. Kosmetyki marki Bioliq zostały przebadane dermatologicznie, nie zmienia to jednak faktu, że pojęcia takie jak: „Onopordum acanthium”, „laktony seskwiterpenowe” czy „pobudzanie różnicowania się keratynocytów”, jakkolwiek zapewne dla dermatologa jest pojęciem jasnym i zrozumiałym, tak dla potencjalnego Kowalskiego już nie do końca…
Bioliq to linia dermokosmetyków, których substancje czynne otrzymywane są w wyniku ekstrakcji pozwalającej na skuteczne zachowanie ich unikalnych właściwości.
Podstawą serii Bioliq jest wyciąg Onopordum acanthium, który zawiera cenne dla skóry laktony seskwiterpenowe. Zastosowana metoda ekstrakcji sprawia, że zachowane są jego silne właściwości regeneracyjne, wynikające ze zdolności do pobudzania różnicowania się keratynocydów (komórek naskórka). Dzięki temu dermokosmetyki Bioliq w naturalny sposób stymulują rekonstrukcję skóry, wykazując działanie naprawcze i intensywnie regenerujące.
Każdy kosmetyk serii Bioliq zawiera również naturalny wyciąg roślinny dedykowany indywidualnym potrzebom skóry w różnym wieku, wzmacniając i uzupełniając jego działanie.
Żel Bioliq ma za zadanie skutecznie oczyścić skórę twarzy z wszelkich zanieczyszczeń i jednocześnie nawilżać i pielęgnować skórę.
Skład (INCI): Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Glycerin,
Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Capryl/Capramidopropyl
Betaine, Olive Oil PEG – 8 Esters, Babessau Oil Glycereth-8 Esters,
Propylene Glycol, Polysorbate 80, Calendula Officinails Flower Extract,
Aloe Barbadensis Leaf Juice, Mel Extract, Opuntia Ficus-Indica Extract,
Pyrus Communis Fruit Extract, Passiflora Edulis Fruit Extract, PEG-4
Rapeseedamide, Alcohol, Onopordum Acanthium Flower/Leaf/Stem Extract,
Parfum, Benzyl
Alkohol/Methylchloroisothiazolinone/Methyliosothiazolinone, Lactic Acid.
Babassu palm / Palma Babassu – w wyniku tłoczenia, z jej nasion pozyskiwany jest ceniony w kosmetyce olej babassu. Swoje właściwości zawdzięcza on wysokiej zawartości nasyconych kwasów tłuszczowych: laurynowemu, mirystynowemu i palmitynowemu. szybko wnika w głąb skóry, doskonale ją nawilżając i pomagając usunąć zanieczyszczenia bez pozostawiania tłustej warstwy.
Żel nie zawiera mydła, w początkowym
składzie zawiera SLES, glicerynę oraz łagodne substancje myjące. I choć
Producent głównie skupia się na opakowaniu na zawartym w składzie olejku
babassu, to oprócz niego znajdujemy w składzie kilka innych ciekawych
naturalnych ekstraktów, które dobrze się prezentują m.in. ekstrakt z
nagietka lekarskiego, miodu, opuncji czy sok z aloesu. Właściwie brzmi to
nawet dobrze, ciekawie się prezentuje, ale czy na pewno żel powinien być
kierowany do każdego rodzaju cery?
Zanim przejdę do opisania doświadczeń związanych z tym żelem, to muszę
nadmienić, że w moim przekonaniu gliceryna tak wysoko w składzie,
ponieważ tuż za SLES może być w dłuższej perspektywie komedogenna, więc,
jako że jestem posiadaczką cery tłustej i trądzikowej, moje
doświadczenia z nim związane nie są poparte regularnym stosowaniem.
Już tego samego dnia po tym, jak trafił w moje ręce postanowiłam go
użyć. Klasyczna plastikowa tubka zakończona obrotową nakładką z
silikonowymi wypustkami wydała mi się rozwiązaniem całkiem przyzwoitym.
Aby wydobyć żel z tubki należy przekręcić całą głowicę/nakładkę w lewo
do pozycji „ON” aż do momentu usłyszenia „klik”. Wtedy wyciskamy
odpowiednią ilość żelu z tubki, który wypływa przez niewielki otwór i
kiedy uznamy, że żelu jest wystarczająco na szczoteczce, musimy ponownie
przekręcić głowicę z powrotem w prawo aż do usłyszenia „klik” do
pozycji „OFF”. Wydaje się banalnie proste, ale w praktyce po wypłynięciu
żelu na szczoteczkę, przekręcenie całej głowicy w prawo jest dla mnie
mało przyjemne, ponieważ żel ma dość płynną formułę i spływa z niej.
Muszę
się na chwilę zatrzymać przy opakowaniu 🙂 Kiedy nacisnęłam tubkę przy
pierwszym użyciu żelu, okazało się, że jest go o wiele mniej w
opakowaniu, aniżeli jego gabaryty. W tubce, która na moje oko zmieści
minimum 200ml faktycznie znajduje się 125ml – jakież było moje
zdziwienie, kiedy po pierwszym jego użyciu okazało się, że tubka jest
praktycznie wypełniona żelem tylko do ok. połowy. Być może mniejsza
konstrukcja opakowania wiązałaby się z nieporęcznym zastosowaniem, ale
wyraźnie stosunek pojemności żelu względem opakowania jest mało
proporcjonalny.
Skoro kwestię samego wydobycia żelu mamy za sobą, to przejdźmy do samego stosowania – a tutaj nie jest źle 🙂 Producent zaleca myć zwilżoną skórę twarzy przy pomocy oczywiście silikonowej nakładki stosując okrężne ruchy. Silikonowe wypustki są bardzo miękkie, elastyczne i bardzo delikatnie masują skórę usuwając z niej resztki makijażu i zanieczyszczenia. Żel pachnie świeżo, jest dość mocno wyczuwalny ale nie drażni nosa. Po umyciu twarzy płuczemy szczoteczkę pod bieżącą wodą, nie pozostaje na niej nic co jest widoczne dla oka, a nawet mamy dostępną plastikową nakładkę na całą głowicę – higieniczne rozwiązanie.
Ja jednak nadal będę się rozglądała za elektryczną szczoteczką do oczyszczania twarzy, tylko zastanawiam się na którą się zdecydować? Na rynku pojawia się wiele rozwiązań tego typu, którą polecacie?
Pozdrawiam serdecznie , Aga 🙂