
- przez Agnieszka KzMP

W tym pięknym nawiązującym do natury opakowaniu mieści się dużo zielonych bogatych w antyoksydanty składników, gdzie prym wiodą zielona herbata, spirulina i szpinak. Składniki te znane są również ze swoich właściwości detoksykujących a w połączeniu z glinką finalnie produkt ma za zadanie oczyścić skórę głęboko ale delikatnie i bez przesuszeń z wszelkich zanieczyszczeń i przyczyniać się do zwężenia porów.
Oprócz trzech tytułowych składników skład maski przedstawia się naprawdę imponująco, znajdują się w nim m.in. naturalne ekstrakty z kwiatów magnolii, z brokuła, z owoców borówki amerykańskiej, z białej herbaty, z korzenia marchwi, oleje z kosiaćca bladego i z owoców drzewa bergamotowego oraz eteryczne olejki: cytrynowy, pomarańczowy, z cynamonowca, miętowy. I choć skład maski do całkowicie naturalnego nie należy, to jednak zgodnie z założeniem marki Origins mamy tutaj składniki pozyskiwane z różnych stron świata, co jest motywem przewodnim marki – inspiruje się naturą, a w połączeniu z nauką wykorzystuje skuteczność wybranych składników w kosmetykach pielęgnacyjnych.

Czy można zamknąć maseczkę w opakowaniu z pompką? Okazuje się, że tak! Ilekroć widzę, czytam lub słyszę maseczka do twarzy z glinką to w myślach przywołuję obraz masy glinkowej, która po pewnym czasie zastyga na skórze. Niestety, albo stety, jak kto woli – nie ma to pokrycia z konsystencją maski By All Greens Origins (glinka na trzecim miejscu w składzie). Z opakowania wydobywa się płynny produkt, który w kontakcie ze skórą samoistnie wytwarza delikatną piankę a wraz z mijającymi minutami maska nie zastyga na skórze. Biorąc pod uwagę, że glinki z natury zasychają tworząc swego rodzaju „skorupkę” a zmyć można je tylko po zwilżeniu wodą, to maska Origins wychodzi na prowadzenie a usunięcie jej z twarzy jest bajecznie proste.
Wyciskam maskę na dłoń i bez mieszania w dłoniach nanoszę natychmiast na skórę. W przypadku skóry wrażliwej, producent zaleca aplikację maski na wilgotną skórę. Po kilku minutach kiedy z masy rozwinie się piana zwilżonymi dłońmi wykonuję masaż kolistymi ruchami i dokładnie spłukuję maskę z twarzy. Efekty rewelacyjne! Skóra jest dokładnie oczyszczona i jak deklaruje producent bez żadnego ściągnięcia, przesuszenia czy podrażnienia. Nie odnotowałam żadnych zaczerwienień, skóra nie domaga się natychmiast po zmyciu maski dawki nawilżenia, jest przyjemnie gładka i miękka a pory dobrze oczyszczone. Producent zaleca aplikację maski trzy razy w tygodniu, ale nawet stosowana codziennie nie czyni żadnych szkód. Poza tym, maska sprawdza się bardzo dobrze również jako produkt myjący. Polegam na niej kiedy pielęgnacja musi przebiec właściwie w tempie ekspresowym. Bardzo dobrze oczyszcza z resztek makijażu i pozostających na skórze zanieczyszczeń.

Podsumowując, w moim przypadku efekty stosowania tego produktu są świetne, podoba mi się skóra po zastosowaniu maski, ale… no właśnie, zastanawiam się czy to jak określa producent jest maska? czy może produkt myjący? Do dnia dzisiejszego nie wiem jak go sklasyfikować, ale skoro świetnie sprawdza się i jako maska i jako produkt myjący, to niech tak zostanie. Opakowanie mieści 70ml produktu, jego cena regularna to 135zł, dostępny stacjonarnie w salonie Origins w Galerii Mokotów oraz stacjonarnie i internetowo w perfumeriach Sephora.
Moje doświadczenia z maską By All Greens są bardzo pozytywne – warto spróbować. Jestem ogromnie ciekawa czy miałyście ten produkt i jak się u Was spisał? Spotkałyście się z glinkowymi maskami, które nie zastygają na skórze?
*wpis nie jest sponsorowany – produkt kupiłam sama